niedziela, 30 grudnia 2012

Czas na realizację postanowień noworocznych - plany tygodniowe!

Z wielką przyjemnością powracam do tworzenia planów tygodniowych, które ostatnio przerwałam na okres świąteczny. Brakuje mi listy zadań na dany tydzień, już się przyzwyczaiłam do tego, że z wyprzedzeniem planuję i zapisuję wszystko, co mam do zrobienia. Także odpoczynek i przyjemności. 

Myślę też o umieszczaniu na blogu planów miesięcznych. Tygodniowe są dla mnie co prawda o wiele bardziej motywujące, ale miesięczne pozwoliłyby na określenie pewnych "kamieni milowych" w realizacji celów i nadały jakieś tempo moim działaniom. W planach miesięcznych skupiłabym się na najważniejszych tegorocznych postanowieniach. Nie wyobrażam sobie bowiem zaplanowania z miesięcznym wyprzedzeniem wszystkich działań. No ale o tym będzie potem, teraz plan na najbliższy tydzień - od dziś do następnej niedzieli. 


30.12.2012 - 06.01.2013

  • kupić prezent mojej chrześniaczce (czwartek?)
  • iść na wszystkie zajęcia (gramatyka!!!!)
  • porządnie odrobić zadania z rosyjskiego
  • znaleźć 5 stron z kursami angielskiego i wypróbować je (2/5)
  • skończyć kurs NBP - Bankowość (3/10 modułów)
  • wykonać 3 treningi (1/3)
  • wykonać 3 masaże cellulitu i rozstępów (0/3)
  • nie jeść słodyczy 
  • znaleźć 5 książek (lub innych źródeł) do pracy licencjackiej
  • dokończyć i wysłać raport z grudnia (praca) 
  • opracować wszystkie lektury na zaliczenie
  • spędzić 1 miły wieczór z r. 
  • zrobić serum do twarzy z półproduktów

Sporo tego wyszło, ale to dlatego, że mam dużo czasu wolnego w tym tygodniu (nie pracuję, zajęcia mam tylko w czwartek i piątek), a poza tym zmarnowałam już miniony piątek i sobotę (niewiele zrobiłam!!), więc teraz muszę to nadrobić. 

Do roboty!

sobota, 29 grudnia 2012

Postanowienia Noworoczne

Najważniejsze w 2013 roku będą dla mnie 3 rzeczy:
1) znaleźć dobrze płatną pracę w zawodzie
2) schudnąć 20 kg
3) nadal mieć cudowny związek

Ale przecież nie są to cele do zrealizowania z dnia na dzień i na każdy z nich składa się wiele działań. I właśnie te działania są głównym przedmiotem moich noworocznych postanowień. 
Dzielę mój 2013 rok na 2 części. Pierwsza z nich trwa do końca czerwca i jest to okres, w którym chudnę, dbam o związek i swoją atrakcyjność, a także kończę studia i podnoszę swoje kwalifikacje, abym miała jak największe szanse w znalezieniu wymarzonej pracy. Wstępnie na lipiec zaplanowaliśmy przeprowadzkę do innego miasta, po której zacznę szukać nowej pracy. 
Nie mam pewności, że wszystko się tak potoczy (może jednak zostaniemy w Krakowie?), dlatego nie planuję niczego na drugą połowę roku. 

Moje postanowienia na okres styczeń - lipiec wyglądają następująco:

znaleźć dobrze płatną pracę w zawodzie:
1) napisać i w czerwcu obronić licencjat
2) napisać i obronić pracę na studiach podyplomowych
3) podszkolić (zapomniany) angielski do poziomu mocnego B2
4) zrobić przynajmniej 5 kursów online
5) przeczytać co najmniej 2 książki "branżowe" 

schudnąć 12 kg:
1) ćwiczyć 3 razy w tygodniu
2) jeść słodycze 2 razy w miesiącu 
3) masować mój cellulit i rozstępy 3 razy w tygodniu
4) nie pić piwa i słodkich napojów

nadal mieć cudowny związek:
1) regularnie realizować moje pomysły na odświeżanie naszej relacji
2) dbać o siebie i podobać się sobie (muszę się czuć atrakcyjna, żeby być atrakcyjną w jego oczach)

finanse:
1) oddać dług mamie
2) przestać cokolwiek kupować pod wpływem impulsu

nawiązać lepsze relacje z ludźmi z pracy

cały czas wzmacniać swoją motywację do działania i walczyć z odkładaniem obowiązków na ostatnią chwilę

przestać przejmować się naszymi współlokatorami (o naszych relacjach z nimi można by napisać wiele, jednym słowem: atmosfera w mieszkaniu jest napięta, a ja się dotąd bardzo tym przejmowałam, doszło to tego, że stresuję się przed każdą rozmową z nimi, paranoja)

raz w miesiącu uczestniczyć w jakimś wydarzeniu kulturalnym


I tyle :) Mam nadzieję, że rok 2013 będzie bardziej ekscytujący od mijającego. Na pewno czeka mnie wiele zmian, ale też wiele pracy. Nie chcę mieć wyrzutów sumienia z powodu straconego czasu i przegapionych szans, to jest najważniejsze. 

piątek, 28 grudnia 2012

Krótkie podsumowanie roku

Jestem bardzo ambitna i czasami zbyt krytyczna wobec siebie. Dziś rano gdy zaczęłam podsumowywać w myślach rok 2012, w pierwszej kolejności przychodziły mi do głowy same porażki, niedociągnięcia, dowody  mojego lenistwa i braku systematyczności. Musiałam się głębiej zastanowić szukając sukcesów, ale i w nich dopatrywałam się niedociągnięć. Odłożyłam to podsumowanie na potem.

A teraz postanowiłam, że na przekór sobie wypiszę tu tylko i wyłącznie to, czego udało mi się dokonać w mijającym roku. Zero krytyki, zero wniosków na przyszłość ("w przyszłości to i to muszę robić lepiej"). Choć raz będę dla siebie łaskawsza i nie pozwolę sobie na rozpamiętywanie porażek i wyrzuty sumienia :)

Z tego jestem zadowolona:



  • mniej więcej na początku roku mój chłopak na stałe przeprowadził się do Krakowa, udało mi się stworzyć dla nas bardzo przytulne, uporządkowane "gniazdko" w wynajmowanym mieszkaniu
  • całkiem nieźle zorganizowaliśmy nasze życie "domowe", mamy jasny podział obowiązków, planujemy menu, wyjazdy, spotkania i wszystko gra 
  • po bardzo długich i frustrujących poszukiwaniach mój chłopak znalazł pracę
  • ja również znalazłam pracę :) nie jest to praca moich marzeń, ale pozwala mi dalej studiować dziennie i samodzielnie się utrzymywać, a przy okazji zdobywać doświadczenie w bankowości
  • przez ok 8 miesięcy intensywnie ćwiczyłam, mam dzięki temu całkiem niezłą kondycję 
  • zostałam magistrem, moje życie się nie zmieniło dzięki temu, ale bardzo się cieszę, że mam te studia już z głowy
  • rozpoczęłam bardzo interesujące studia podyplomowe (strzał w dziesiątkę!)
  • udało mi się utrzymać kontakty z moimi przyjaciółkami z dawnych lat (wbrew pozorom wymaga to sporego wysiłku od każdej z nas)
  • przez 25 dni (w grudniu) nie zjadłam nic słodkiego - nigdy wcześniej mi się to nie udało :)
  • znacznie ograniczyłam wydatki na kosmetyki, jest to dla mnie dość spory sukces, gdyż wcześniej wydawałam na nie fortunę, czułam się wręcz uzależniona od zakupów kosmetycznych
  • utrzymałam średnią 5.0 na moim drugim kierunku
  • zainteresowałam się samorozwojem, organizacją czasu i z powodzeniem wcieliłam w życie kilka rozwiązań, które w dużym stopniu ułatwiają mi realizację planów
  • zaliczyliśmy z moim chłopakiem kilka przyjemnych, niedalekich i tanich wyjazdów 
  • nadal mam fajny związek i fantastycznego faceta, czuję, że to jest moja druga połówka :) 

To jest chyba wszystko, co przychodzi mi do głowy bez kombinowania i wymyślania na siłę :) Jak widać, nie było żadnych przełomowych wydarzeń w moim życiu. Kontynuowałam studia, udoskonalałam nasz związek i swój charakter i jakoś tak zleciał cały rok :) Gdybym była bardziej odważna i bardziej zuchwała wszystko mogłoby się potoczyć nieco inaczej, ale miało nie być krytyki, więc nie będę się o tym rozpisywać. 
Jestem nawet zadowolona :)
I co najważniejsze: CHCE MI SIĘ! Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek miała taki apetyt na życie, zapał, chęć do zmian, jakie mam w tym momencie. To jest naprawdę cudowne uczucie. Mam nadzieję, że nie zniknie i że rok 2013 będzie przełomowy! 

niedziela, 23 grudnia 2012

Podsumowanie tygodnia

Na początek podsumowanie ubiegłego tygodnia:

1) nadrobić wszystkie zaległości z literatury, wypożyczyć brakujące lektury
2) napisać dobrze środowe kolokwium  (napisałam, ale niezbyt dobrze...)
3) iść na dyżur z rosyjskiego
4) oddać promotorowi plan licencjatu
5) przygotować prezentację na zajęcia z przekładu
6) pić codziennie siemię lniane
7) zrobić większe porządki w mieszkaniu przed wyjazdem na święta


Plan minimum zrealizowany. Nie mam żadnych zaległych spraw do ogarnięcia po świętach. Uff... nareszcie kilka dni odpoczynku ;) Mam mnóstwo nauki na przerwę świąteczną, ale zajmę się tym od czwartku. Na razie reset i totalny relaks! Jeśli chodzi o relaks, to zauważyłam, że świetnie się zrelaksowałam sprzątając wczoraj mieszkanie! Wiem, że to dziwne, ale sprzątałam wczoraj calutki dzień i było to całkiem przyjemne. Może dlatego, że wreszcie odpoczął mi mózg, a pracowało tylko ciało? ;] 

Planów na następny tydzień póki co nie będzie, być może w czwartek  się co pojawi. A poza tym, wkrótce napiszę podsumowanie roku 2012 i może noworoczne postanowienia. "Może", bo zaczynam się zastanawiać czy noworoczne postanowienia mają w moim przypadku sens. Część z nich powtarza się co rok i co rok ich nie realizuję. Z drugiej strony, warto by było nakreślić jakiś bardzo roboczy i ogólny plan na najbliższy rok, żeby wiedzieć na czym mam się skupić, co chcę osiągnąć, co jest najważniejsze. Pomyślę jeszcze nad tym :) 

Życzę wszystkim pogodnych Świąt! Uśmiechów, ciepła i miłości! 


niedziela, 16 grudnia 2012

Podsumowanie tygodnia i plany!

Standardowo w weekend zamieszczam podsumowanie mijającego tygodnia. Tym razem nie poszło mi tak gładko jak ostatnio... Już mi się nie chce :/ Z niecierpliwością czekam na święta, muszę odpocząć i zebrać siły na styczeń. Styczeń będzie dla mnie równie ciężki. Ale mam ogromną nadzieję, że w drugim semestrze będę mieć mniej zajęć oraz sensowniej ułożony plan, bo już powoli nie wyrabiam...

Mijający tydzień:


1) choć raz zrobić trening z nowej płyty Ewy Chodakowskiej (nie mam zupełnie czasu na chodzenie na zajęcia fitness do klubu, postanowiłam spróbować ćwiczyć w domu, jak będę mieć motywację, to nie kupuję MultiSporta na najbliższy kwartał)

edit: zrobiłam po 2 godzinach od napisania tego planu :) było fajnie, ciekawe na jak długo mi wystarczy motywacji na domowe ćwiczenia...
2) nadrobić wszystkie zaległości z literatury, wypożyczyć brakujące lektury
3) znaleźć materiały do części teoretycznej licencjatu
4) zrobić spray do włosów z półproduktów
5) maksymalnie starać się w pracy (mam zamiar dostać premię w grudniu!)
6) wykombinować choć 1 miły wieczór z chłopakiem 
7) znaleźć więcej informacji na temat moich problemów z cerą
8) pić codziennie siemię lniane! kilka razy o tym zapomniałam
9) poświęcić chociaż godzinę na robienie ćwiczeń z kursu w akademii parp
10) ograniczyć wydatki!!!!!! (nawet nie chcę myśleć ile wydałam kasy w mijającym tygodniu, zwłaszcza na kawę i jedzenie na mieście :/) 

Najważniejsze rzeczy (związane ze studiami) zostawiłam na później :/ Mam jednak zamiar w tym tygodniu wszystko to nadrobić, nie chcę zostawiać żadnych zaległości na "po świętach". 


Plan na najbliższy tydzień:

1) nadrobić wszystkie zaległości z literatury, wypożyczyć brakujące lektury

2) napisać dobrze środowe kolokwium
3) iść na dyżur z rosyjskiego
4) oddać promotorowi plan licencjatu
5) przygotować prezentację na zajęcia z przekładu
6) pić codziennie siemię lniane
7) zrobić większe porządki w mieszkaniu przed wyjazdem na święta


I tyle. Nuda. Chciałabym się zająć tysiącem innych rzeczy w tym tygodniu. Mam dużo pomysłów na różne rozwojowe projekty, które chciałabym zacząć od zaraz. Niestety nie mam na to czasu. Nawet nie planuję i nie za dużo rozmyślam o tych projektach, bo wtedy odłożyłabym naukę w kąt i zajęła się tymi przyjemniejszymi aspektami rozwoju. No ale cóż, studia są bardzo ważne, a ja i tak (w porównaniu do innych osób z roku) olewam je regularnie. 


Mam nadzieję, że Wy już żyjecie świętami :) Ja jeszcze omijam świąteczne klimaty szerokim łukiem. Muszę się spiąć i ogarnąć wszystkie naukowe sprawy, a potem już tylko błogie świąteczne lenistwo... Nie mogę się doczekać! To "tylko" 5 dni od jutra... 



P.S. Nadal nie jem chipsów, słodyczy i nie piję alkoholu! :D Dziś już 17-ty dzień! Daaawno nie miałam tak długiej abstynencji słodyczowej, aż jestem pod wrażeniem :P 

niedziela, 9 grudnia 2012

Zupa cebulowa, podsumowanie tygodnia, plany

Ciężki tydzień za mną i ciężki przede mną... ale przynajmniej się nie obijam :) 
Jestem strasznie śpiąca ostatnio. Nie wiem czy fakt, że wstaję jak jest jeszcze ciemno tak działa na moją podświadomość, ale naprawdę nie potrafię się wyspać nawet jeśli śpię 8 godzin. 

Mam coraz więcej nauki, a jeśli nie siedzę na zajęciach to jestem w pracy lub na studiach podyplomowych. Uczę się w tramwaju, podczas przerw w pracy, w przerwach między zajęciami. Nie mam kiedy usiąść i tak porządnie pouczyć się. A przecież jestem na filologii, muszę o wiele więcej czasu poświęcać na naukę rosyjskiego! W domu miałam do dziś totalny chaos. Na szczęście dzisiaj odwołali nam zajęcia na podyplomówce, a mój chłopak wrócił wcześniej z pracy (tak, pracuje czasem również w weekendy) i wspólnie doprowadziliśmy mieszkanie do względnego ładu. No ale nie ma co narzekać, sama sobie wybrałam takie obowiązki ;]
______________________________

Moje plany na mijający tydzień były następujące:

1) odpocząć w weekend bez wyrzutów sumienia 
2) odstresować się i przestać wyżywać się na bliskich  (duży progres!)
3) iść na konsultacje z literatury
4) 2 razy iść na fitness - poniedziałek i czwartek (byłam raz, naprawdę nie mam kiedy! masakra, ale prawie codziennie pracuję do 21...)

5) zorganizować tydzień dobroci dla włosów :)
6) zrobić porządki w szafie
7) zrobić zupę cebulową 

8) wypożyczyć książki do pracy licencjackiej
9) poszukać jakiegoś fajnego kursu online (szukałam, ale nic nie znalazłam, postanowiłam kontunuować kursy akademii parp, zrobiłam kilka modułów)
10) iść do lekarza


Nieźle, nie? ;)

Jeśli chodzi o moich 5 głównych grudniowych postanowień, to przede wszystkim muszę się pochwalić, że nie zjadłam dotąd nic słodkiego (w moim przypadku jest to naprawdę sukces). Pozostałe postanowienia również realizuję, trochę oszukuję z chodzeniem na zajęcia. Nie byłam na wszystkich w mijającym tygodniu, ale z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że byłam na tych, które są dla mnie ważne i tych, które musiałabym odrabiać w przypadku nieobecności. 
Aha, codzienne raportowanie w tabelkach postępów w ramach tych postanowień naprawdę się sprawdza! Polecam spróbować!
_______________________________

Plany na najbliższy tydzień:

1) choć raz zrobić trening z nowej płyty Ewy Chodakowskiej (nie mam zupełnie czasu na chodzenie na zajęcia fitness do klubu, postanowiłam spróbować ćwiczyć w domu, jak będę mieć motywację, to nie kupuję MultiSporta na najbliższy kwartał)
edit: zrobiłam po 2 godzinach od napisania tego planu :) było fajnie, ciekawe na jak długo mi wystarczy motywacji na domowe ćwiczenia...
2) nadrobić wszystkie zaległości z literatury, wypożyczyć brakujące lektury
3) znaleźć materiały do części teoretycznej licencjatu
4) zrobić spray do włosów z półproduktów
5) maksymalnie starać się w pracy (mam zamiar dostać premię w grudniu!)
6) wykombinować choć 1 miły wieczór z chłopakiem 
7) znaleźć więcej informacji na temat moich problemów z cerą
8) pić codziennie siemię lniane!
9) poświęcić chociaż godzinę na robienie ćwiczeń z kursu w akademii parp
10) ograniczyć wydatki!!!!!! (nawet nie chcę myśleć ile wydałam kasy w mijającym tygodniu, zwłaszcza na kawę i jedzenie na mieście :/) 

Codziennie jestem poza domem mniej więcej od 8 do 21. Nie gwarantuję więc, że wszystko się uda zrealizować, ale część z tych zadań po prostu muszę wykonać do piątku. Dam radę!

Na koniec obiecany przepis na zupę cebulową :)
Wbrew pozorom przygotowanie jest dość czasochłonne, bo trzeba cały czas pilnować tej cebuli, ale warto, wyszła pyszna! Białe wino genialnie uzupełnia się ze smakiem cebuli, naprawdę polecam. 
Korzystałam z tego przepisu (z tym, że mój bulion był z kostki...):
Zupa cebulowa


sobota, 1 grudnia 2012

5 grudniowych celów

Tego mi było trzeba! 
Zainspirowałam się tym wpisem: Zasada "Wybierz 4"

Chodzi o to aby wybrać najważniejsze cele na dany okres czasu i codziennie zapisywać co się zrobiło w kwestii realizacji każdego z nich. Genialne!

Ja mam 5 celów na grudzień:

1) Nie jeść słodyczy, chipsów, nie pić alkoholu
2) Chodzić na wszystkie zajęcia
3) Ograniczyć czas spędzany przed komputerem
4) Stosować mój plan pielęgnacji
5) Realizować projekt Atrakcyjna dla R. 

Przygotowałam sobie już tabelki na cały miesiąc. Coś czuję, że to jest bardzo dobra metoda dla mnie. Zazwyczaj bowiem dzieje się tak, że realizuję postawione sobie zadania, ale te, które są jednorazowe: kupić to, zrobić to i to, koniec. Pomijam natomiast to, czego efektów nie widać od razu, a tak się właśnie składa, że moje priorytety wymagają systematyczności i długiej pracy nad sobą. 

Oprócz tego, mam oczywiście kilka drobniejszych planów na najbliższy tydzień:

1) odpocząć w weekend bez wyrzutów sumienia
2) odstresować się i przestać wyżywać się na bliskich
3) iść na konsultacje z literatury
4) 2 razy iść na fitness - poniedziałek i czwartek
5) zorganizować tydzień dobroci dla włosów :)
6) zrobić porządki w szafie
7) zrobić zupę cebulową 
8) wypożyczyć książki do pracy licencjackiej
9) poszukać jakiegoś fajnego kursu online
10) iść do lekarza

piątek, 30 listopada 2012

Podsumowanie tygodnia!

Wiem, że jeszcze zostały 3 dni do końca tygodnia, ale mam ogromną potrzebę już go podsumować. 
Oto co miałam w planach:


1) jeść 5 małych posiłków dziennie, nie jeść węglowodanów na kolację
zrealizowane w 50 %
2) iść w czwartek na fitness 
nie byłam, nie chciało mi się!
3) iść w poniedziałek na spektakl (w tym celu muszę się jeszcze zamienić z kimś w pracy na godziny)
wyszłam wcześniej z pracy, pojechałam na spektakl, a tam się okazało, że jest przeniesiony w inne miejsce, o czym nie zostałam poinformowana :/
4) czytać codziennie przed snem!
czytałam codziennie w tramwaju, zaliczone!
5) wyciągnąć mojego chłopaka gdziekolwiek, choćby na spacer (nie mieliśmy dla siebie czasu ostatnio)
6) zdecydować się ostatecznie na temat licencjatu (wybieram między dwoma, a i tak zeszłam z pięciu ;)) 
7) pić siemię lniane! ciągle o tym zapominam... 
8) iść do lekarza w czwartek!
9) przez cały tydzień nie zjeść ani grama słodyczy (i to chyba będzie najtrudniejsze z całej tej listy zadań) 
porażka po całości, zjadłam paczkę ciastek i 2 czekolady, teraz to już muszę się zmienić w tej kwestii, bo mam od lekarza zakaz jedzenia słodyczy...

6 na  9 celów zrealizowane, nie jest tak źle :) 
Mijający tydzień miałam również bardzo aktywny... do czwartku. W czwartek z powodu wizyty u lekarza opuściłam zajęcia. A potem już poszło... cały dzień leniuchowałam. Do tego stopnia, że nie pojechałam na zumbę wieczorem :/ Dzisiaj miałam wstać wcześnie, przygotować się na zajęcia (bo wczoraj leniuchowałam...) i iść. I co? ZASPAŁAM! No i znów będę musiała nadrabiać zaległości, tłumaczyć się itd, bez sensu! 
Ale muszę ten piątek jakoś sensownie wykorzystać, moje lenistwo miało nie trwać dłużej niż 1 dzień! Mam nadzieję, że się uda!

Co do lekarza i zakazu jedzenia słodyczy: oprócz tego, że mam nadwagę (ważę 78 kg), to dopadło mnie pewne schorzenie dermatologiczne. Leczenie wymaga ode mnie wzmożonej pielęgnacji cery i włosów, a także niejedzenia słodyczy i unikania stresu... heh... Jestem na ten moment zmartwiona jak cholera jasna, ale mam motywację do zdrowego odżywiania i to jest jednak plus całej sytuacji. 

W następnym poście przedstawię plan działania na najbliższy tydzień i może jakieś plany na grudzień. 

sobota, 24 listopada 2012

Nareszcie działam!

Bardzo aktywny tydzień za mną! Aż się sama zdziwiłam, że miałam tyle siły na wszystko. Wyrzuty sumienia chyba mocno na mnie oddziałują... ;] 
Nadrabiałam zaległości na studiach i pracowałam, wstawałam wcześnie rano, do domu wracałam o 21. Oczywiście nie odkryję Ameryki, ale po raz kolejny przekonałam się, że mając dużo obowiązków, paradoksalnie ma się więcej czasu! Jest fajnie ;]

realizacja planów na mijający tydzień:

1) zrobić i oddać zaległe tłumaczenie 

2) iść na wszystkie zajęcia w tym tygodniu - nie byłam na 2 przedmiotach
3) oddać książki do biblioteki
4) wypożyczyć część lektur na literaturę
5) nadrobić zaległości z rosyjskiego

6) skompletować wszystkie brakujące notatki z pozostałych przedmiotów
7) iść w czwartek na fitness

8) stosować codziennie mój plan pielęgnacji - hmm... raczej połowiczny sukces w tym punkcie
9) nie objadać się, gotować i jeść zdrowsze potrawy - w stresie pochłonęłam całą czekoladę w 5 minut :/ oprócz tej wpadki, było dobrze
10) więcej pić 
11) posprzątać mieszkanie - taaak mi się nie chce, ale pewnie dziś to zrobię 


Plan na najbliższy tydzień:


1) jeść 5 małych posiłków dziennie, nie jeść węglowodanów na kolację
2) iść w czwartek na fitness 
3) iść w poniedziałek na spektakl (w tym celu muszę się jeszcze zamienić z kimś w pracy na godziny)
4) czytać codziennie przed snem!
5) wyciągnąć mojego chłopaka gdziekolwiek, choćby na spacer (nie mieliśmy dla siebie czasu ostatnio)
6) zdecydować się ostatecznie na temat licencjatu (wybieram między dwoma, a i tak zeszłam z pięciu ;)) 
7) pić siemię lniane! ciągle o tym zapominam... 
8) iść do lekarza w czwartek!
9) przez cały tydzień nie zjeść ani grama słodyczy (i to chyba będzie najtrudniejsze z całej tej listy zadań) 

Muszę również cały czas pamiętać jakie są moje najważniejsze cele (czyli: nauka, związek, odchudzanie) i na nich właśnie się skupiać najbardziej. Czasami bowiem robię mnóstwo błahych rzeczy, a odkładam te priorytetowe. 


Mam nadzieję, że najbliższy tydzień będzie równie efektywny :) Wszystko, co robię jest mega męczące, dziś najchętniej przespałabym cały dzień (ale mam zajęcia na podyplomówce!). Jednak z drugiej strony, poczucie, że działam, że robię coś pożytecznego, jest bardzo satysfakcjonujące! 



poniedziałek, 19 listopada 2012

Co za dzień...

Niedawno wróciłam do domu po 11 godzinach pracy... Padam. Mieliśmy w ubiegłym tygodniu awarię systemu w pracy i teraz nadrabiamy zaległości, każdy może pracować ile godzin chce. Postanowiłam więc podreperować mój budżet i siedziałam do oporu. Jestem mega zmęczona, ale też zadowolona - wiem, że dobrze wykorzystałam ten dzień. Jaka odmiana po ubiegłym tygodniu!

Bardzo Wam dziękuję za komentarze pod moim poprzednim wpisem. Fakt, każdemu zdarza się gorszy okres, zgadzam się z Wami, ale i tak mam wyrzuty sumienia i jestem na siebie zła... Wniosek na przyszłość: jeden dzień totalnego lenistwa raz na jakiś czas jest spoko, nie ma czego przeżywać, ale muszę pilnować, żeby to moje lenistwo nie trwało dłużej niż 24 godziny. Jeden dzień! 

Stworzyłam dziś rano listę najważniejszych zadać na bieżący tydzień, jak łatwo się domyślić, głównie jest to nadrabianie zaległości:

1) zrobić i oddać zaległe tłumaczenie 
2) iść na wszystkie zajęcia w tym tygodniu
3) oddać książki do biblioteki
4) wypożyczyć część lektur na literaturę
5) nadrobić zaległości z rosyjskiego
6) skompletować wszystkie brakujące notatki z pozostałych przedmiotów
7) iść w czwartek na fitness
8) stosować codziennie mój plan pielęgnacji 
9) nie objadać się, gotować i jeść zdrowsze potrawy 
10) więcej pić 
11) posprzątać mieszkanie


sobota, 17 listopada 2012

Nic nie robię :/

To był chyba najbardziej nieefektywny tydzień ever :/ W sobotę byliśmy na weselu w naszym rodzinnym mieście (swoją drogą było to najfajniejsze wesele w moim życiu!), do Krakowa wróciliśmy dopiero we wtorek wieczorem. Mój chłopak w środę rano pobiegł do pracy, a ja zaspałam na pierwsze zajęcia, po czym stwierdziłam, że na następne już nie ma sensu iść. W czwartek i piątek również nie chciało mi się iść na zajęcia. Strasznie mi się nie chciało, nie byłam ani razu, generalnie nawet nie miałam ochoty wychodzić z domu, byłam tylko w pracy. Przesiedziałam więc pół tygodnia czytając pierdoły w necie! Oszukiwałam siebie, że zajmę się w tym czasie czymś pożytecznym, np zaplanuję sobie życie, ułożę priorytety lub zmotywuję się do działania, aby takie kryzysy się nie powtarzały. Oczywiście nic nie zrobiłam. 

Już naprawdę nie mam czasami do siebie siły. Dlaczego tak bardzo mi się nie chce? Dlaczego jestem taka zmęczona? Wszystko co chciałabym zrealizować w życiu  odkładam w bliżej nieokreśloną przyszłość. Porażka. 

Potrzebuję jakiegoś kopa, żeby ktoś mną potrząsnął... 

sobota, 3 listopada 2012

Gdzie chcę być 1 grudnia?

...czyli plany listopadowe... inaczej!


1 grudnia zamierzam świętować (niecały) miesiąc niejedzenia słodyczy, a także miesiąc bez obżerania się (chcę jeść a nie żreć!). Będę dumna z tego, że dzięki mojej silnej woli, a także odpowiedniej motywacji udaje mi się panować nad słabościami. Zdrowszy tryb życia przełoży się oczywiście na lepszy wygląd, oprócz tego będę regularnie dbać o siebie, więc już w ogóle będę piękna :P Na dodatek, kupię sobie jakiś wystrzałowy ciuch i oddam dług mojej mamie, ponieważ otrzymałam w listopadzie premię w pracy. Mam już wybrany temat licencjatu i zebraną literaturę, więc od grudnia zacznę pisać. Przez listopad systematycznie uczyłam się rosyjskiego, nadrobiłam również wszystkie zaległości z innych przedmiotów na studiach. Cały czas będę wyrabiam w sobie nawyk codziennego czytania książek, dzięki czemu bez problemu zaliczę wszystkie lektury na studiach, a w styczniu zdam egzamin z literatury. 1 grudnia będę również wspominać cudowną imprezę jaką zorganizowałam w połowie listopada i na której tańczyłam moją ukochaną salsę (kroków nauczyłam się na zajęciach, na które chodziłam w każdy czwartek). Poza tym, zrobię listę plusów jakie dało mi ograniczenie siedzenia przed komputerem, które praktykowałam w listopadzie. Na koniec stwierdzę, że nie zmarnowałam tego miesiąca, rozwijam się, działam i jest fajnie! 

Tak ma wyglądać moje podsumowanie listopada! Nie będę za miesiąc mieć wyrzutów sumienia i złościć się z powodu mojego lenistwa. Nie tym razem!!!!


Od przyszłego tygodnia na blogu będzie się pojawiać wiele różnego rodzaju podsumowań: weekendu, tygodnia, danego projektu. Wszystko to będzie miało oczywiście na celu zmotywowanie mnie do działania, do korzystania z życia, do nieodkładania obowiązków na potem. Mam przeczucie, że listopad będzie w jakimś stopniu przełomowym miesiącem dla mnie :) Mam nadzieję, że dam radę! 

czwartek, 1 listopada 2012

Podsumowanie października i kilka refleksji

Moje październikowe plany i ich realizacja są TU

Generalnie jest progres, gdyż obroniłam się i zaczęłam studia podyplomowe - to było dla mnie na pewno najważniejsze. Ale w sumie to nie wymagało żadnych dodatkowych wysiłków: magisterkę napisałam we wrześniu, obrona była formalnością, a w przypadku drugich studiów, to formalności załatwiałam również wcześniej, teraz po prostu poszłam na zajęcia. Czyli nie napracowałam się za bardzo.

Większości "drobniejszych" postanowień nie zrealizowałam, bądź tylko częściowo. Jestem na siebie zła, gdyż tak naprawdę byłam w październiku kompletnie niezorganizowana. Niby doskonale wiedziałam co mam robić, jakie mam obowiązki i kiedy mam je wykonywać. Ale jakoś nie poszło :/ Mam wrażenie, że tkwię w miejscu, bo zajmuję się jakimiś błahymi sprawami, zamiast się rozwijać.

Brakowało mi motywacji, to pewne. Poza tym, ciągle byłam zmęczona, chociaż nie miałam się czym zmęczyć! Niby bardzo chcę studiować, pracować, dbać o siebie i mój związek, ale czasami miałam takie chwile, że było mi to wszystko zupełnie obojętne i nie widziałam sensu jakiegokolwiek działania w tych sferach. Odpalałam wtedy komputer w poszukiwaniu motywacji, czytałam różne artykuły, setki wpisów na blogach, a kończyło się na czytaniu totalnych głupot w sieci, i tak mijał mój dzień.

Potrzebuję zmian, zapału, konsekwencji, działania! Bardzo chcę się rozwijać, ale spadki motywacji rozwalają mi wszystko.

Aby walczyć z moim lenistwem (bo chyba to jest największy problem, jestem bardzo ambitna i cholernie leniwa, poza tym, jestem chyba perfekcjonistką, więc jeśli czego nie będę mogła zrobić idealnie, to wcale się za to nie zabieram) zamierzam, przede wszystkim, zrobić sobie listę motywującą. Chcę wypisać wszystkie powody, dla których warto robić to, co robię, marzenia jakie uda mi się spełnić dzięki moim obecnym wysiłkom itp. Mam nadzieję, że to zadziała i w chwilach zwątpienia przeczytanie tej listy da mi chociaż małego kopa do działania. Oprócz tego, chcę znacznie ograniczyć czas spędzany przed komputerem. Siedzenie w sieci psuje mi wszystko, bo nie robię nic pożytecznego, niczego się nie uczę, nie rozwijam się, a tylko nieustannie się relaksuję :/


piątek, 26 października 2012

Zorganizuj się!

Ostatnie 2 tygodnie były dla mnie bardzo dziwne. Chaotyczne. Najpierw przygotowywałam się do obrony i odkładałam tłumaczenie tekstów na praktykę. Żeby mieć wymówkę, że nie miałam czasu tłumaczyć, wysprzątałam całe mieszkanie. W tym tygodniu była obrona, a potem już studia i praca. Oprócz tego, 3 razy zaspałam na zajęcia! Od dawna nie zdarzyło mi się zaspać, a wszystko przez to, że mój facet chodzi teraz do pracy na 6 rano. Zawsze się budzę kiedy on się zbiera, a potem zasypiam tak twardo, że wyłączam budzik przez sen i budzę się o 9 :/ Muszę to jakoś ogarnąć, bo minął pierwszy tydzień moich zajęć, a ja już mam nieobecności i zaległości. No i nie przetłumaczyłam nadal tekstów na praktykę. 
Nie mogę sobie pozwolić na takie wpadki, bo mam dużo obowiązków i żeby je wypełniać, wszystko musi działać jak w zegarku. 

Wprowadzam zatem plan naprawczy i kilka organizacyjnych eksperymentów:
(czas - do 1 listopada, potem zobaczymy, może coś pozmieniam)


  1. wstaję razem z moim chłopakiem, najpóźniej o 5.30, to jest chyba jedyny sposób żebym nie zasypiała na zajęcia i była wypoczęta, będę sobie czytać, przeglądać blogi, malować paznokcie, cokolwiek byle tylko nie spać
  2. przeczytać książkę o jedzeniu, odchudzaniu itp, kupiłam ją rok temu i odłożyłam na półkę po przeczytaniu połowy, w książce poświęcono wiele miejsca uciszaniu emocji jedzeniem i innym psychicznym czynnikom powodującym nadwagę, to chyba coś dla mnie...
  3. nie opuszczę ani jednych zajęć (to powinno być łatwe, bo mam je tylko do środy w najbliższym tygodniu)
  4. codziennie zrobię cokolwiek z praktyk, muszę poświęcić na nie chociaż pół godziny każdego dnia
  5. powracam do mojego planu pielęgnacji (albo go modyfikuję), bo znów zaczynam się zaniedbywać :/ 

Wierzę, że się uda, powyższe punkty nie są super wymagające, ale mają mnie przywołać do porządku, bo taka jestem rozlazła, że szok :/ 


wtorek, 23 października 2012

Co nowego? Jestem magistrem!

Uff... koniec moich obecnych studiów... Wreszcie!
Moja praca magisterska została oceniona jako "nadzwyczaj krótka", po 5 latach studiowania powinno mnie być stać na napisanie czegoś poważniejszego. Zgadzam się z tym i jest mi wstyd. 
Obrona poszła za to bardzo dobrze i od dziś jestem panią magister i mogę już zapomnieć o tym instytucie i zmarnowanych ostatnich 2 latach życia (studia licencjackie na moim kierunku były ciekawe, natomiast na magisterskich nie nauczyłam się niczego nowego). 

Czuję ulgę i cieszę się, że mam to za sobą, ale radość nie jest jakaś wielka, bo rzeczywiście wiem, że mogłam to wszystko zrobić lepiej. Po prostu mogłam się postarać, a nie olewać. No cóż. 

Koniec tematu!
Z racji obrony i całego zamieszania, inne dziedziny mojego życia i moje projekty zostały w ubiegłym tygodniu nie tknięte :/ Dieta do kitu, tłumaczenia ledwo zaczęłam, mam bałagan w mieszkaniu, zaległości w pracy i ogólnie jest lipa. Muszę się ogarnąć i nie tworzyć kolejnych zaległości! 

czwartek, 18 października 2012

Dlaczego sobie z tym nie radzę?

Dzisiaj będzie o tym dlaczego dotąd nie zwalczyłam czegoś, co jest dla mnie problemem i źródłem kompleksów odkąd pamiętam - chodzi o nadwagę.

Odpowiedź na pytanie dlaczego nie zwalczyłam nadwagi brzmi niestety "nie wiem".

Obiecałam sobie, że nie będę rozpamiętywać żadnych porażek, więc nie chcę opisywać moich kolejnych prób schudnięcia, moich wzlotów (kiedy to chodziłam na fitness nawet 5 razy w tygodniu) i upadków (np. w chwili obecnej). Nie wiem dlaczego nie potrafię sobie z tym poradzić.

Nadwagę mam od dziecka, ale przecież to nie geny są odpowiedzialne za to, że wpieprzam słodycze bez opamiętania! Zastanawiałam się nawet kiedyś czy nadwaga nie jest dla mnie wymówką żeby stać ciągle w cieniu, nie walczyć o siebie. Może trochę tak jest. A może przyzwyczaiłam się, że jedzenie jest moim panaceum na smutki. Bo fakt, sprawia mi przyjemność. Nie wiem!

Z drugiej strony, ja naprawdę marzę o tym, żeby być szczupłą! Od wielu lat schudnięcie jest jednym z moich postanowień noworocznych. Widzę same plusy z posiadania szczupłej sylwetki, byłabym wówczas mega szczęśliwa. Nie potrafię się jednak zmotywować na tyle mocno aby wytrwać, aby na zawsze zmienić część moich nawyków. Czasami mój wygląd doprowadza mnie do łez, a czasami jest mi wszystko jedno.


Tak czy inaczej: dopóki walczysz jesteś zwycięzcą, nie? 
Kolejna próba zwalczenia nadwagi rozpoczyna się dziś!!!


Oto kilka zasad jakimi mam zamiar się kierować:


  • raz w tygodniu salsa, raz w tygodniu fitness (chciałabym więcej, ale nie znalazłam póki co dodatkowego wolnego wieczoru)
  • na śniadanie - owsianka
  • obiad - "normalny" (myślę, że gotuję dość zdrowo, nie używam żadnych gotowców, nie przesadzam z tłuszczem)
  • kolacja - koniecznie przed 20! 
  • maksymalnie 3 kromki chleba dziennie (kupujemy żytni bądź razowy)
  • słodycze - raz w tygodniu pozwalam sobie na gorzką czekoladę lub lody
  • zero chipów, fast foodów
  • więcej wody i zielonej herbaty 
  • będę codziennie zapisywać moje posiłki!

I tak mam wytrwać do 10 listopada - idziemy wtedy na wesele i nie robię sobie 2 dni "wolnego" od tych postanowień. Jak widać podeszłam dość ostrożnie do odchudzania, żadnych radykalnych zmian póki co. Mam nadzieję, że dam radę...


środa, 17 października 2012

Kilka pomysłów na jeszcze lepszą organizację

Zarządzaniem czasem i organizacją własnego życia interesuję się od kilku miesięcy. Po prostu zaczął mnie wkurzać mój kompletny brak systematyczności oraz robienie wszystkiego dopiero gdy już naprawdę muszę. Przyznaję, że od tego czasu naprawdę sporo zmieniło się w moim życiu. Przede wszystkim przestałam być bałaganiarą, którą byłam od dziecka! Moi rodzice ciągle przecierają oczy ze zdumienia :) Oczywiście mam swoje wzloty i upadki... W kwestii wszelkich obowiązków domowo-towarzyskich jest już spoko, ale ciągle odkładam naukę na potem, i żeby to zmienić czeka mnie mnóstwo pracy... 

Poniżej przedstawiam Wam pewne patenty i nawyki, które wprowadziłam w życie i które naprawdę u mnie działają! Z wieloma na pewno się już spotkaliście, część pomysłów znalazłam w sieci, ale może ktoś się zainspiruje? :)


  1. spotkania ze znajomymi planuję z co najmniej tygodniowym wyprzedzeniem, oprócz tego, moi przyjaciele są poinformowani w jakie dni jestem niedostępna i wtedy nie kuszą mnie żadnymi wypadami 
  2. zapisuję absolutnie wszystko co mam do zrobienia i wszystkie pomysły, które mi przychodzą do głowy, zawsze w tym celu mam przy sobie notes
  3. kupiłam dużą tablicę korkową, na której mam kilka fajnych, inspirujących zdjęć, a także karteczki z różnymi informacjami, rozkład jazdy tramwaju, którym najczęściej podróżuję, listy, które czekają na wysłanie, rachunki do zapłacenia itp
  4. ostatnio przygotowałam listę ubiorów na każdy dzień tygodnia, mam na razie tylko 8 ciekawych zestawów, chcę dojść do 14
  5. raz w tygodniu poświęcam czas na prasowanie, prasuję tak długo jak mi się chce, ale robię to zawsze co tydzień, dzięki czemu nie zbiera mi się sterta ciuchów do prasowania "na kiedyś tam"
  6. planuję menu na cały tydzień (wisi na tablicy korkowej) i według niego robię zakupy
  7. ja i mój chłopak mamy swoje segregatory z najważniejszymi dokumentami: wyniki badań, dyplomy, świadectwa, certyfikaty, dokumenty dotyczące mieszkania, umowy, gwarancje - to jest naprawdę bardzo pożyteczne!
  8. w oddzielnym segregatorze gromadzę znalezione w gazetach przepisy, mam też specjalną książkę kucharską, która ma dużo pustych kartek - tam spisuję sprawdzone przepisy znalezione w internecie
  9. codziennie zapisuję moje wydatki
  10. stworzyłam w komputerze folder z zdjęciami i cytatami motywującymi do odchudzania
  11. regularnie pozbywam się zbędnych papierów, gazet, notatek, ulotek 
  12. ułożyłam tygodniowy plan pielęgnacji urody (który chyba wymaga modyfikacji)

To chyba wszystkie "innowacje" jakie wprowadziłam w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Niektóre rzeczy wydają mi się teraz tak oczywiste, że nie wiem jak wcześniej mogłam żyć nie stosując ich :) Napiszcie, proszę, o swoich metodach organizacji! Chętnie udoskonalę kolejne dziedziny mojego życia!