niedziela, 30 września 2012

Przymusowe oszczędzanie

Zacznę od tego, że wreszcie (!) pojawił się plan zajęć na moich studiach. I to jest źródło problemów :/ Plan jest fatalny. Zajęć jest naprawdę sporo (i już nie mam żadnego przedmiotu, który mogłabym przepisać z drugiego kierunku), a do tego mam dużo okienek.
W związku z tym, wstępnie wyliczyłam, że mogę pracować w tygodniu 18 godzin, czyli zarobię 590 zł miesięcznie ;( 
Na dodatek, od tego roku zmieniły się przepisy w sprawie przyznawania stypendiów i jako absolwentka jednego kierunku studiów, nie mam prawa do pobierania stypendium na drugim kierunku. Dotyczy to również naukowego! Stawałam na głowie, żeby mieć dobrą średnią (mam 5.0), bo wiedziałam, że będą mi potrzebne pieniądze, to tu dupa, nic nie dostanę :/ 

Kredyt studencki właśnie mi się skończył, stypendium nie będzie, rodzice nie są w stanie mi za bardzo pomóc finansowo. Oprócz tego, uparłam się, że pójdę na studia podyplomowe, które kosztują 4000 zł. 

Lekko nie będzie. Ale oczywiście jestem dobrej myśli i wiem, że sobie poradzę!

Jakie mam pomysły na zwiększenie dochodów i ograniczenie wydatków?


  • razy w miesiącu mogę opuścić czwartkowe zajęcia i iść do pracy
  • ograniczyć wydatki na jedzenie: więcej jedzonka przywozić od rodziców :), robić bardziej przemyślane zakupy 
  • zero kawy (!!!!!) i jedzenia na mieście - to jest naprawdę drogie i zbędna, zwłaszcza na kawę wydawałam sporo 
  • ograniczyć wydatki na kosmetyki - już zrobiłam spore postępy w tej kwestii, zaczęłam zużywać zapasy kosmetyków, zamiast kupować kolejne nowości
  • mniej wyjść do kina, więcej oglądania filmów w domu 
  • zero wizyt w Ikei i tego typu sklepach, nigdy z nich nie wychodzę z pustymi rękoma
  • zapisywać wszystkie wydatki (robię to już od roku, ale z przerwami i nie zbyt dokładnie)
Dam radę! Muszę tylko z głową wydawać pieniądze i nie kupować żadnych zbędnych rzeczy. A w sumie to i tak jestem coraz większą fanką minimalizmu, więc spoko :) 



czwartek, 27 września 2012

Skończyłam magisterkę! :)

Muszę się podzielić tą wiadomością: skończyłam dzisiaj pisanie magisterki!! Życie znowu jest piękne!! :)

Praca wgrana do systemu, pozostaje wydrukowanie i złożenie w sekretariacie (jutro) oraz obrona (nie wiem jeszcze kiedy). Ulga jest ogromna... Pisanie magisterki było dla mnie koszmarem, ale tylko dlatego, że zostawiłam to na ostatnią chwilę. Cieszę się, że mam to już za sobą, ale koniecznie muszę wyciągnąć wnioski z moich ostatnich stresów i męczarni, i nie powtarzać już nigdy własnych błędów.

W rozpoczynającym się roku akademickim mam do napisania licencjat oraz pracę dyplomową na podyplomówce. Jeśli znów się okaże, że odłożyłam to na ostatnią chwilę, to zwariuję...

Oto moje wnioski z pisania magisterki i ostrzeżenia na przyszłość:


  • napisanie magisterki nie wymagało żadnego heroicznego wysiłku! to jest do zrobienia! wydaje mi się, że tak zwlekałam z pisaniem, gdyż wmówiłam sobie, że mam trudny temat i będzie mi ciężko to ogarnąć
  • zwlekałam również dlatego, że przypięłam sobie już dawno etykietę osoby, która zawsze wszystko robi na ostatnią chwilę (czy nie można raz postąpić inaczej?)
  • moja praca mogłaby być o wiele ciekawsza gdybym pisała ją na spokojnie dokładnie badając temat, nie jestem zadowolona z jakości mojej napisanej w pośpiechu magisterki
  • zmotywowałam się do pisania dopiero gdy wyobraziłam sobie jak będę się tłumaczyć promotorowi z nienapisania pracy oraz jak bardzo zawiodę rodziców 
  • w chwilach kiedy musiałam już pisać, a naprawdę bardzo mi się nie chciało, nie zakładałam ile napiszę, jaki wątek mam dokończyć itp, działałam w myśl zasady: lepiej zrobić cokolwiek niż nie zrobić nic (i otwierałam plik, poprawiałam jakiś przypis, coś tam dopisałam i byłam chociaż odrobinę do przodu)

Najważniejsze w tym wszystkim jest chyba odpowiednie nastawienie. Moje przez większość czasu było takie: mam dość, nie chce mi się, nie umiem, to jest trudne, kiedy to się skończy. Zniechęcałam się i tyle. 

Pisząc licencjat i pracę dyplomową muszę stworzyć realny plan działań, z terminami dla poszczególnych części prac. Oprócz tego, muszę koniecznie popracować nad zmianą nastawienia! 

Mam nadzieję, że już nie będzie powtórki z "rozrywki"...


niedziela, 23 września 2012

Weekend...

Jestem na siebie wściekła! Moja prokrastynacja zaatakowała w ten weekend ze zdwojoną siłą. Nie ruszyłam magisterki! Mam do napisania na wtorek wstęp, zakończenie oraz jeden rozdział do poprawienia. Ale do wtorku przecież dużo czasu.... :/ 
Wczorajszy dzień spędziłam na sprzątaniu, obijaniu się i wycieczce do Ikei. Dziś obijałam się, ugotowałam obiad, zrobiłam deser i znów się obijałam. Miałam całe wolne, samotne popołudnie. I tak z godziny na godzinę przekładałam pisanie. Potem pomyślałam, że może porobię jakieś notatki do jednego z rozdziałów. Ale nie! nie zebrałam się, nie wiem co się ze mną dzieje, czuję tak ogromną niechęć do kończenia tej magisterki, nigdy w życiu nic takiego nie miałam. 

I znów kolejne "od jutra" jeśli chodzi o magisterkę. Muszę koniecznie jechać do czytelni z samego rana, w domu pewnie będę się obijać. Już nie wiem jakimi metodami mam się motywować. Mam wrażenie, jakby jakaś siła odciągała mnie od pisania. 

Wiem, że to lenistwo, że zwyczajnie mi się nie chce pracować, wolę się zająć przyjemniejszymi rzeczami. Wiem też, że mam bardzo mało napisane, że to ostatnia chwila. Ok, wyciągam wnioski. Tylko jakoś nie potrafię zacząć działać! ;( 

Już nie rozumiem samej siebie zupełnie. 

sobota, 22 września 2012

Atrakcyjna dla R. - plan!

Długo myślałam, co mogę w tym momencie zrobić aby nieco ożywić nasz związek... Jestem w nim bardzo szczęśliwa, ale ostatnio go zaniedbałam. Poniżej lista zadań, które zacznę realizować. Jeśli chodzi o te ze sfery fizycznej, to dotyczą one tylko mnie, mojego poczucia kobiecości i bycia atrakcyjną. Pozostałe to kilka pomysłów na inne spędzenie czasu, kilka nawyków, które by nam się przydały (np. celebrowanie posiłków).  Tak naprawdę, nie są to żadne rewolucyjne zmiany, ale mam nadzieję, że sprawią, iż będziemy choć odrobinę szczęśliwsi :)


Sfera fizyczna
(tutaj tak naprawdę chodzi o to, abym ja poczuła się bardziej kobieca i atrakcyjna w swoich oczach, a to z pewnością przełoży się na to jak będzie mnie postrzegał mój facet)

  • powrót do mojego  Planu pielęgnacji [niestety nie zawsze mi się chce wykonywać niektóre zabiegi]
  • wyrzucić większość ubrań, które noszę po domu - są strasznie zniszczone! 
  • wybrać z mojej garderoby to, co od teraz będzie tylko do noszenia po domu
  • wymienić całą moją bieliznę [część jest na pewno do wyrzucenia, oprócz tego, co miesiąc po wypłacie mam zamiar kupować 1 fajny komplet bielizny]
  • częściej zakładać moje piękne piżamy [mam kilka naprawdę pięknych, a  np. dziś spałam w podkoszulce z reklamą wódki i spodniach, które mam od gimnazjum] 
  • jak gdzieś będziemy wychodzić to postaram się naprawdę poświęcić godzinę i "zrobić się na bóstwo" 

Sfera domowa
  • podzieliliśmy się obowiązkami, On swoje wykonuje regularnie, a ja... odkładam - koniec z tym!
  • raz w tygodniu gotować wspólnie jakieś nowe danie (np. jako niedzielny obiad)
  • powrócić do celebrowania wspólnych posiłków, kiedyś to uwielbialiśmy, a ostatnio jemy przed kompem oglądając jakieś pierdoły w sieci :| 

Sfera duchowa
  • nie krytykować go (zbyt często)!!! miewam niestety takie zapędy... często nieuzasadnione, za każdą uwagę krytyczną - 2 pochwały! 
  • częściej wychodzić na wieczorne spacery - nie wiem dlaczego, ale fajnie nam się podczas nich rozmawia
  • iść do teatru - oboje uwielbiamy teatr, a byliśmy w nim wieki temu
  • spontaniczny wyjazd w nieznane! [mamy problemy finansowe, ale jak tylko się skończą, to musimy wyjechać, zmienić klimat i odstresować się nieco]

czwartek, 20 września 2012

Atrakcyjna dla R.

Chyba mogę to przedsięwzięcie dumnie nazwać projektem :)
Ale o co chodzi?
Od prawie 2 lat jestem w związku z cudownym facetem. Jest nam razem naprawdę cudownie, bardzo się kochamy i w ogóle sielanka :) Ja na początku nie byłam przekonana to tego związku, ale On przyparł mnie do muru i jest super. Od roku mieszkamy razem. 

Wiem, że mój chłopak mnie kocha. Troszczy się o mnie, zawsze mogę na niego liczyć, jest dla mnie bardzo dobry i widać to na każdym kroku. Niestety od pewnego czasu zauważam, że on nie ma "błysku w oku" na mój widok, że nie jest już tak zafascynowany i szaleńczo zakochany jak na początku. 

Okej, wiadomo, że początkowe zauroczenie nie trwa wiecznie. A oprócz tego, wspólne zamieszkanie dużo zmienia, bo nie ma kiedy za sobą zatęsknić, trzeba zaakceptować niektóre denerwujące nawyki drugiej osoby, itd. 

Ale mi akurat nie chodzi o to początkowe zauroczenie. Niestety od jakiegoś czasu przestałam się starać. Mój facet widzi mnie tylko w piżamie bądź dresie z nieuczesanymi włosami, bez makijażu. Okoliczności sprawiły, że ostatnio również rzadko gdziekolwiek wychodzimy. Ja jestem marudna, spędzam mnóstwo czasu przed komputerem odkładając inne obowiązki (np. domowe) i olewając mojego chłopaka, który przez to również zaczął spędzać wieczory w necie.

On mi nigdy wprost nie powiedział, że to mu się nie podoba, nigdy mnie nie skrytykował, czasami tylko zażartował z tego. A ja, zamiast być tą samą dziewczyną, którą on poznał, zmieniam się w starą, zrzędliwą "żonę" (nie obrażając żon), która na dodatek ma do niego pretensje, że on już się mną tak nie interesuje jak kiedyś. 

Dotarło do mnie, że na własne życzenie powoli niszczę nasz związek. 
Czas się trochę zmienić. 

Zamierzam po pierwsze, bardziej dbać o wygląd. Nie mogę wyglądać dobrze tylko wtedy, gdy wychodzę z domu. Przecież to właśnie mojemu chłopakowi chcę się podobać! Po drugie, muszę ożywić nasz związek, więcej rozmawiać z moim chłopakiem. Czasami łapię się na tym, że nasz główny temat rozmów danego dnia to co kupić, co zjeść, o której idziemy spać :/ 

Muszę opracować plan działań i działać! Przestać niszczyć mój związek! 

1 cukierek dziennie

Jak już wspomniałam, zaczęłam ostatnio chudnąć :) Na wadze jeszcze nie widać, ale ja już czuję, że jest mnie odrobinę mniej. Bo przecież gdybym wczoraj sama siebie nie opierdzieliła, że za dużo sobie pozwalam, to na bank nie byłoby już śladu po cukierkach, które wczoraj kupiłam. Tak więc jest progres :)

Kupiłam wczoraj pół kilograma pysznych cukierków. Po co, skoro mam się odchudzać? Ano po to, aby codziennie zjeść jednego cukierka. Tak! 
Ostatnio mam straszną fazę na słodycze i chipsy. Ma to chyba związek z moimi nowymi tabletkami antykoncepcyjnymi, ale nie jestem pewna. Słodycze kocham od zawsze, ale chipsów to tak naprawdę nie lubię, nie rozumiem skąd taka nagła ochota. Tak czy inaczej, przez ostatnie tygodnie wsuwałam czekolady i chipsy TONAMI. Może to też w wyniku stresu...
Teraz muszę się opamiętać i zamiast 1 czekolady i paczki chipsów dziennie będę sobie pozwalać na jednego cukierka dziennie. Mój chłopak obiecał mnie pilnować i przypominać o moim postanowieniu :) Zupełne wyeliminowanie słodyczy poskutkowałoby pewnie rzuceniem się na nie po tygodniu... 

Dziś dzień zaczęłam od krówki. 

środa, 19 września 2012

Właśnie zaczęłam chudnąć! :)

Początkowo miałam zamiar opisać całą historię mojego odchudzania, które trwa (oczywiście z przerwami) ok 7 lat. A tak naprawdę to nadwagę mam od dziecka. 
Pomyślałam jednak, że opisywanie stosowanych przeze mnie dotąd metod, a także moich wzlotów i upadków tylko mnie dobije. Najważniejsze jest przecież tu i teraz, tak? 

obecna moja waga to 76 kg

najwyższa waga - 81 kg (styczeń tego roku)
najniższa waga (w dorosłym życiu) - 59 kg

I to by było na tyle, jeśli chodzi o przeszłość. Zaczynam dziś! I nieważne są moje dotychczasowe porażki! Jeszcze mogę być szczupła, nic straconego!


Będę regularnie zdawać relację z moich postępów i naprawdę wierzę, że mi się uda. Docelowo chcę ważyć ok 63 kg (nie podobają mi się bardzo szczupłe sylwetki, przy moim wzroście - 165 cm taka waga mnie zadowoli, choć i tak najważniejszy jest wygląd i samopoczucie, a nie cyferki). Mój pierwszy cel to 70 kg! Jak chcę tego dokonać?


  • zdrowe odżywianie (opierać się diecie South Beach, uważam, że jest spoko i uczy wybierania zdrowych posiłków, nie narzuca żadnego sztywnego jadłospisu na dany dzień)
  • aktywność fizyczna (od miesiąca mam przerwę, wcześniej chodziłam na zajęcia fitness, wracam na nie w październiku)
  • masaże zwalczające cellulit (który niestety jest mega zaawansowany)
Start! 

Wracam do żywych

We wtorek byłam u promotora...uhhh...
Przez sobotę, niedzielę oraz poniedziałek wymęczyłam 38 stron. Może byłoby więcej, gdyby nie fakt, że się rozchorowałam. We wtorek zaniosłam te 38 stron, obiecując, że do następnego wtorku napiszę już wstęp, zakończenie oraz rozbuduję jeden rozdział. 
Jeśli chodzi o reakcję promotora, to przyznam, że spodziewałam go ostrzejszej. Ale nie ja jedna u mnie na roku oddaję pracę na ostatnią chwilę, na dodatek niedokończoną pracę. Profesor powiedział tylko: "skromniutka ta praca" -> wiem :| mój licencjat liczył więcej stron...

Dziś byłam u lekarza. Mam leżeć do poniedziałku, ale jutro chcę jeszcze popisać trochę magisterki, a w piątek iść do pracy. Potem mam weekend oraz wolny poniedziałek na dokończenie. Ogarnę to! 

Zdaję sobie sprawę, że moja magisterka nie będzie jakoś wybitna, być może nie będzie nawet przeciętna, ale już naprawdę nie mam ambicji ani ochoty. Chcę już mieć to za sobą. 

sobota, 15 września 2012

Autocoaching część 1

Na początek odsyłam do artykułu Michała Pasterskiego  Eksperyment #4 - Autocoaching

Nie będę streszczać tutaj tego artykułu, natomiast chcę zwrócić uwagę na znajdujące się w nim pytania do samego siebie. Samo sedno! I zapewniam, że odpowiedzenie sobie na nie skłania do głębszych przemyśleć, zmiany nastawienia, a moim przypadku również zmiany niektórych priorytetów. Jestem swoim kołczem! :) 

1. Czego naprawdę chcę od życia?

Pierwsze, co przychodzi mi do głowy: chcę być szczęśliwa. Ale co to znaczy? I czy teraz nie jestem szczęśliwa? 
Nigdy nie byłam materialistką. Zawsze twierdziłam, że pełnią szczęścia będzie dla mnie odnalezienie miłości. Znalazłam ją! Kocham i jestem kochana od prawie dwóch lat. 

W chwili obecnej marzę o tym, żeby mój związek rozwijał się tak, jak do tej pory, żebyśmy oboje mieli pasjonującą pracę, żebyśmy nie musieli się martwić czy starczy nam do kolejnej wypłaty (nadal nie uważam, że pieniądze są tym czego chcę od życia, ale przydałaby się chociaż minimalna stabilizacja finansowa), żebyśmy utrzymywali dobre relacje z bliskimi i spełniali swoje pozostałe marzenia. Oprócz tego, chcę być szczupła (od zawsze! jeszcze nigdy w życiu nie byłam szczupła). 

2. Jak bym określiła stan ducha, w którym obecnie w życiu jestem?

Ogólnie, lubię moje obecne życie. Nie jest monotonne, ciągle pojawiają się nowe wyzwania, jest ok. Natomiast jeśli chodzi o stan mojego ducha w ciągu ostatniego miesiąca - jest beznadziejnie. Nie radzę sobie sama ze sobą. Ciągle obiecuję sobie zmiany i nic nie robię. Odkładam wszystko na później. Jestem na siebie zła. 

3. Co jest w moim życiu aktualnie źródłem negatywnych emocji?

1) nienapisana magisterka i związany z tym stres
2) słomiany zapał i odkładanie wszystkiego na potem
3) nadwaga, która bardzo destrukcyjnie działa na moją psychikę
4) mój chłopak nie może znaleźć pracy

4. Co mogę zrobić, aby zmienić obecny stan rzeczy?

Muszę zmienić nieco mój charakter i przyzwyczajenia. Jestem potwornym leniem. 

5. Jak chcę, aby wyglądało moje życie za 3 lata od teraz?

Widzę to tak: jestem szczupłą, zadbaną żoną mojego obecnego chłopaka. Mamy swoje mieszkanko (wynajmujemy tylko we dwójkę, bez żadnych współlokatorów), pracuję w zawodzie, moja praca jest związana z podróżami. Jestem zorganizowaną panią domu, często zapraszamy do nas rodzinę i przyjaciół. 

6. Czego się dziś przydatnego nauczyłam?

Jeśli kiedykolwiek będę miała do napisania jakąś pracę/artykuł, jadę to robić do czytelni. Nie oszukuję się, że w domu uda mi się popracować równie efektywnie.

7. Co ekscytującego bym zrobiła, gdyby to był ostatni miesiąc mojego życia?

Wybrałabym się w długą podróż po Azji i więcej czasu poświęciłabym bliskim (jeśli jedno drugiemu nie przeczy ;)

8. Jak mogę zwiększyć swoje zarobki?

Muszę być bardziej skupiona w pracy, nie popełniać ŻADNYCH błędów, wówczas dostanę premię. Ambitniej: muszę dokończyć studia i znaleźć lepiej płatną pracę, koniecznie w zawodzie!

9. Jak mogę jeszcze bardziej docenić ludzi, którzy są wokół mnie?

1) mniej czasu spędzać z kompem, więcej z chłopakiem
2) wyglądać atrakcyjnie każdego dnia (mój facet coraz częściej widzi mnie w dresie, z nieuczesanymi włosami)
3) odłożyć pieniądze i kupić rodzicom weekendowy wyjazd do SPA (od dawna o tym myślę)
4) częściej spotykać się z bratem i przyjaciółką z liceum

10. Jaki chcę mieć styl życia? Jak chcę aby wyglądał każdy mój dzień?

Chcę prowadzić aktywny styl życia! Nie chcę marnować czasu na bzdury, chcę się ciągle rozwijać, lepiej organizować swój czas. Chcę powrócić do zdrowego odżywiania i ćwiczeń (od miesiąca nic nie robię!), chcę częściej uczestniczyć w różnych wydarzeniach kulturalnych (jako wymówkę znalazłam sobie brak kasy, ale chcieć to móc!). Mieć motywację do działania i dobrze organizować sobie czas - to jest najważniejsze!

Mój dzień ma wyglądać następująco: wstaję wcześnie, jem zdrowe śniadanie, ładnie się ubieram, maluję się (!!!), wychodzę na uczelnię. Po powrocie z zajęć robię szybko obiad, idę do pracy, wracam wieczorem, biegnę na fitness, potem relaksuję się, zajmuję się pielęgnacją ciała lub uczę się. W weekendy zajmuję się domem, wychodzimy do kina, na koncert lub na imprezę, chyba, że mam zjazd na moich studiach podyplomowych, to wtedy nie :) 

11. Czego nowego jutro spróbuję?

Spróbuję jutro całkowicie wyeliminować moje dotychczasowe pożeracze czasu i maksymalnie skupić się na pisaniu magisterki. 

12. Jak mogę jeszcze szybciej osiągnąć swoje cele i spełnić swoje marzenia?

Jak najszybciej wrócę do zdrowego odżywiania. Napiszę tą nieszczęsną magisterkę do wtorku. Stworzę dokładny plan działania na najbliższe tygodnie i nie porzucę go po kilku dniach!

13. Co mogę zrobić, aby poprawić dziś swoje samopoczucie?

Napiszę dziś jeszcze co najmniej stronę magisterki, stworzę dokładny plan działań na najbliższe tygodnie, zjem ostatni kawałek pizzy i zajmę się moim chorym facetem. 


Odpowiedzenie sobie na te pytania spowodowało u mnie wyrzuty sumienia, że zajmuję się czymś, co ani trochę nie przybliża mnie do osiągnięcia moich życiowych celów. 
Ostatnio sporo czasu poświęcam na szperanie w sieci w poszukiwaniu cudownych metod organizacji czasu, cudownych technik motywacji itd. Tymczasem czas ucieka, życie się toczy, a ja stoję w miejscu i pogrążam się w marazmie. Tak, czuję chęć do działania! Trzeba ruszyć tyłek, a nie ciągle użalać się nad sobą. Przecież wiem czego chcę i to od dawna, nie muszę się ciągle zastanawiać nad swoim życiem. Muszę po prostu zacząć działać!




(prawie) perfekcyjny tydzień - PLAN!

Poniżej plan na najbliższy tydzień - w ramach projektu 30 Days To Change :)

Powinien to być plan na perfekcyjny w moim przekonaniu tydzień. Nie do końca tak jest, ponieważ przede wszystkim zależy mi na tym, żeby ten plan zakładał ruszenie tyłka, ogarnięcie pewnych zaległości oraz żeby był realny do wykonania. A zatem:


sobota



  • napisać 10 stron magisterki
  • zrobić porządek w kuchni
  • zaplanować wydatki na najbliższych kilka tygodni

niedziela
  • napisać 4 rozdział magisterki
  • ugotować pyszny obiad - ugotowałam we czwartek :)
  • uprasować kilka ubrań 

poniedziałek
  • jechać na cały dzień do czytelni
  • poprawić magisterkę, uzupełnić przypisy
  • napisać zakończenie magisterki

wtorek
  • iść do promotora, oddać magisterkę
  • praca - 15-21
  • kupić Multisporta

środa
  • odwołać wizytę u lekarza
  • praca 8-16

czwartek
  • praca 8-14 - nie byłam w pracy - choruję 
  • wielkie prasowanie i uporządkowanie szafy

piątek
  • napisać streszczenie magisterki po rosyjsku (i wysłać do sprawdzenia) oraz po angielsku
  • relaks
  • praca 12-19


Jak widać, większość zadań wykonana, tylko... nie te najważniejsze :/ Nie napisałam streszczeń magisterki, i ogólnie, pracę nad nią zostawiłam na weekend. Myślę, że na następny tydzień stworzę bardziej ambitny plan ;]

środa, 12 września 2012

Ogarnąć się

Siedzę w czytelni. Właśnie skończyłam pisać 3 rozdział magisterki (ale jest to jedyny, jaki dotąd napisałam). Za chwilę go wydrukuję i pójdę do promotora - zapewne po to, aby się zawstydzić, że jestem tak bardzo do tyłu. Mam nadzieję, że powie mi, że jak za tydzień oddam całość, to zdążę złożyć pracę w sekretariacie do końca września... Oby...


Dobra, ale krok do przodu zrobiony. Wreszcie!
Oprócz tego, panuję moją prywatną rewolucję, gdyż ostatnio moim życiem rządzi przypadek. Serio, czas leci, ucieka mi przez palce, ja stoję w miejscu się dziwię. 
Trzeba się ogarnąć. 


Zbieram tyłek i kończę temat magisterki. Piszę to szybko, intensywnie, poświęcam się, angażuję, kończę i... zapominam! Wychodzę z tego więzienia! Tak ma być :) 

Dziwię się, że mam tak mało magisterki, że przytyłam 3 kg, że mam bałagan w mieszkaniu, że mój chłopak je fast foody lub sam sobie gotuje. A co w tym czasie robię ja? 

środa, 5 września 2012

Plan działań!

Nadal mam niewiele napisane. Nie wiem, nie potrafię się zmobilizować! Łudzę się, że jak już siądę, to napiszę wszystko w jeden dzień... Ale jeszcze nie teraz :/ Teraz SZKODA MI WOLNEGO CZASU NA PISANIE. Wiem, idiotyczne, ale naprawdę nie potrafię się zmusić. A już na pewno kiedy siedzę w domu! Wówczas mam nagle tyle obowiązków domowych, tyle stron rozwojowych do przejrzenia, tyle zabiegów kosmetycznych do wykonania, tyle rewolucji życiowych... Paranoja.

W związku z kompletnym brakiem motywacji w domu, idę do czytelni! Muszę.

czwartek - od 8 do 12
poniedziałek - od 8 do 20 (?)
wtorek - od 8 do 15

a w środę wizyta u promotora...

Ekstremalnie na ostatnią chwilę to robię. Muszę złożyć pracę w sekretariacie do 30 września. Ostatnie dni to pewnie będzie koszmar, ale nie mam wyjścia, skoro jestem takim leniem, to będę musiała cierpieć.

Bardzo chciałabym się zmienić w tej kwestii. Nie chcę wiecznie odkładać obowiązków na później, ale naprawdę nie potrafię sobie z tym poradzić ;( Zaczęłam się nawet zastanawiać czy nie powinnam poradzić się psychologa. Jednak z drugiej strony, wiem, że mnóstwo ludzi ma taką blokadę przed pisaniem magisterki...

Mam nadzieję, że ogarnę się na tyle wcześnie, żeby zdążyć z oddaniem pracy. Musi mi się udać, kredyt studencki zobowiązuje mnie do skończenia studiów w terminie.

niedziela, 2 września 2012

Plan pielęgnacji

Lubię czuć się zadbana, wiadomo! Jak mam czas i ochotę, to chętnie przesiaduję w łazience robiąc sobie domowe SPA. Ale czasami mam taki dzień, lub kilka dni, w których ograniczam się tylko do szybkiego prysznica i umycia zębów. Wówczas czuję się jak stara, zaniedbana kura domowa, której kompletnie nie zależy na wyglądzie. Chcąc uniknąć takich sytuacji, opracowałam sobie plan pielęgnacji. Na każdy dzień przypadają inne czynności, nie jest to męczące i myślę, że pozwoli wyglądać i czuć się dobrze.

A zatem:

poniedziałek

  • użycie nici dentystycznej (prozaiczne jak umycie zębów, ale coraz częściej o tym "zapominam" dlatego znalazło się w planie)
  • zapobieganie pękaniu naczynek na nogach - żel, masaż, odpoczynek
  • depilacja
wtorek
  • pielęgnacja ciała (piling, masaż, masło itp)
środa
  • opalanie (balsam brązujący)
  • picie pokrzywy
  • depilacja
czwartek
  • oleje (włosy, ciało i może twarz)
  • żel z fluorem na ząbki
piątek
  • pielęgnacja twarzy (piling, oczyszczanie, maseczka)
  • nić dentystyczna
sobota
  • pielęgnacja włosów (maska na dłuższy czas, odżywianie końcówek)
  • picie pokrzywy
  • depilacja
niedziela 
  • pielęgnacja dłoni i stóp
  • nić dentystyczna


Oprócz tego są również czynności, które wykonuję codziennie, o których nie zapominam nigdy (dlatego nie ma ich w spisie). Poza podstawowymi zabiegami, należy do nich picie drożdży, wcierka do skóry głowy, masaż szorstką gąbką, kremy do twarzy itp.
 
Powyższy plan zaczęłam stosować wczoraj, mam nadzieję, że sprawdzi się na dłuższą metę. Już widzę, że kilka rzeczy powinnam do niego dodać, ale nie wiem jeszcze w jakie dni, więc póki co niech zostanie tak, jak jest. 

Wrzesień

Poniżej moje plany na wrzesień. Chętnie zamieściłam bym ich o wiele więcej, ale wiem, że z realizacją może być kiepsko, więc podejdźmy do tego realnie ;]

1. Nauka, rozwój osobisty

  • napisać i oddać magisterkę do końca miesiąca
  • codziennie czytać książkę przed snem  
  • zapisać się na studia podyplomowe
2. Zdrowie, wygląd
  • iść do stomatologa (mam już umówione 2 wizyty)
  • iść do innego ginekologa bądź zdecydować co robię z tabsami
  • nie pić piwa przez cały wrzesień (nawet nie przepadam za piwem, a jakoś zawsze daję się namówić)
  • wrócić do zdrowego odżywiania, nie jeść słodyczy i fast foodów
  • stosować się do mojego planu pielęgnacji
3. Praca mojego chłopaka 
  • podsyłać mu co najmniej 1 ogłoszenie dziennie
  • wspierać go najbardziej jak się da
  • wypytać znajomych, polecić komuś mojego chłopaka
4. Inne
  • spotkać się z przyjaciółką (koniecznie!!) 
  • kupić Multisport 


Najważniejsza jest magisterka, na drugim miejscu - praca mojego chłopaka, potem moje problemy z hormonami... To są zdecydowanie priorytety na ten miesiąc. Mam nadzieję, że się uda!






Uwaga! Piszę!

Tak się wczoraj na siebie wściekłam, że dzisiaj wstałam o 7 rano, odpaliłam komputer i nawet bez sprawdzania poczty włączyłam worda i zaczęłam pisać. 

Pracuję wykorzystując 2 metody. Jedna z nich to coś a'la pomodoro - piszę pół godziny, potem robię 10 minut przerwy. Druga metoda polega na tym, że po kolei przeglądam każdą książkę pod kątem problemu, którym właśnie się zajmuję. Czytam, robię notatki, które formułuję od razy w gotowe myśli, zdania i zapisuję w wordzie. Po przejrzeniu wszystkich materiałów mam zamiar moim notatkom nadać jakąś formę, stworzyć z nich rozdział. 

Banalnie proste, a nie wpadłam na to wcześniej! Do tej pory pisałam fragment na czysto z jednej książki, a jak w innej znalazłam coś ciekawszego bądź jakieś uzupełnienie to przerabiałam wcześniej napisany tekst. Tak naprawdę przez cały ten czas nie miałam żadnego oglądu na całość problemu, bo w każdej z książek ujmowano to inaczej, a ja się tylko wkurzałam, że muszę przerabiać gotowy tekst. Moje obecna metoda (opisana na jakim forum, nie wpadłam na to sama) jest o niebo lepsza. 
Mam zamiar napisać dziś jeden rozdział. 
Jestem już po 5 sesjach półgodzinnych i chyba muszę zrobić sobie dłuższą przerwę, gdyż nie mogę się skupić :/ Obym tylko nie straciła zapału na resztę dnia...