piątek, 30 listopada 2012

Podsumowanie tygodnia!

Wiem, że jeszcze zostały 3 dni do końca tygodnia, ale mam ogromną potrzebę już go podsumować. 
Oto co miałam w planach:


1) jeść 5 małych posiłków dziennie, nie jeść węglowodanów na kolację
zrealizowane w 50 %
2) iść w czwartek na fitness 
nie byłam, nie chciało mi się!
3) iść w poniedziałek na spektakl (w tym celu muszę się jeszcze zamienić z kimś w pracy na godziny)
wyszłam wcześniej z pracy, pojechałam na spektakl, a tam się okazało, że jest przeniesiony w inne miejsce, o czym nie zostałam poinformowana :/
4) czytać codziennie przed snem!
czytałam codziennie w tramwaju, zaliczone!
5) wyciągnąć mojego chłopaka gdziekolwiek, choćby na spacer (nie mieliśmy dla siebie czasu ostatnio)
6) zdecydować się ostatecznie na temat licencjatu (wybieram między dwoma, a i tak zeszłam z pięciu ;)) 
7) pić siemię lniane! ciągle o tym zapominam... 
8) iść do lekarza w czwartek!
9) przez cały tydzień nie zjeść ani grama słodyczy (i to chyba będzie najtrudniejsze z całej tej listy zadań) 
porażka po całości, zjadłam paczkę ciastek i 2 czekolady, teraz to już muszę się zmienić w tej kwestii, bo mam od lekarza zakaz jedzenia słodyczy...

6 na  9 celów zrealizowane, nie jest tak źle :) 
Mijający tydzień miałam również bardzo aktywny... do czwartku. W czwartek z powodu wizyty u lekarza opuściłam zajęcia. A potem już poszło... cały dzień leniuchowałam. Do tego stopnia, że nie pojechałam na zumbę wieczorem :/ Dzisiaj miałam wstać wcześnie, przygotować się na zajęcia (bo wczoraj leniuchowałam...) i iść. I co? ZASPAŁAM! No i znów będę musiała nadrabiać zaległości, tłumaczyć się itd, bez sensu! 
Ale muszę ten piątek jakoś sensownie wykorzystać, moje lenistwo miało nie trwać dłużej niż 1 dzień! Mam nadzieję, że się uda!

Co do lekarza i zakazu jedzenia słodyczy: oprócz tego, że mam nadwagę (ważę 78 kg), to dopadło mnie pewne schorzenie dermatologiczne. Leczenie wymaga ode mnie wzmożonej pielęgnacji cery i włosów, a także niejedzenia słodyczy i unikania stresu... heh... Jestem na ten moment zmartwiona jak cholera jasna, ale mam motywację do zdrowego odżywiania i to jest jednak plus całej sytuacji. 

W następnym poście przedstawię plan działania na najbliższy tydzień i może jakieś plany na grudzień. 

sobota, 24 listopada 2012

Nareszcie działam!

Bardzo aktywny tydzień za mną! Aż się sama zdziwiłam, że miałam tyle siły na wszystko. Wyrzuty sumienia chyba mocno na mnie oddziałują... ;] 
Nadrabiałam zaległości na studiach i pracowałam, wstawałam wcześnie rano, do domu wracałam o 21. Oczywiście nie odkryję Ameryki, ale po raz kolejny przekonałam się, że mając dużo obowiązków, paradoksalnie ma się więcej czasu! Jest fajnie ;]

realizacja planów na mijający tydzień:

1) zrobić i oddać zaległe tłumaczenie 

2) iść na wszystkie zajęcia w tym tygodniu - nie byłam na 2 przedmiotach
3) oddać książki do biblioteki
4) wypożyczyć część lektur na literaturę
5) nadrobić zaległości z rosyjskiego

6) skompletować wszystkie brakujące notatki z pozostałych przedmiotów
7) iść w czwartek na fitness

8) stosować codziennie mój plan pielęgnacji - hmm... raczej połowiczny sukces w tym punkcie
9) nie objadać się, gotować i jeść zdrowsze potrawy - w stresie pochłonęłam całą czekoladę w 5 minut :/ oprócz tej wpadki, było dobrze
10) więcej pić 
11) posprzątać mieszkanie - taaak mi się nie chce, ale pewnie dziś to zrobię 


Plan na najbliższy tydzień:


1) jeść 5 małych posiłków dziennie, nie jeść węglowodanów na kolację
2) iść w czwartek na fitness 
3) iść w poniedziałek na spektakl (w tym celu muszę się jeszcze zamienić z kimś w pracy na godziny)
4) czytać codziennie przed snem!
5) wyciągnąć mojego chłopaka gdziekolwiek, choćby na spacer (nie mieliśmy dla siebie czasu ostatnio)
6) zdecydować się ostatecznie na temat licencjatu (wybieram między dwoma, a i tak zeszłam z pięciu ;)) 
7) pić siemię lniane! ciągle o tym zapominam... 
8) iść do lekarza w czwartek!
9) przez cały tydzień nie zjeść ani grama słodyczy (i to chyba będzie najtrudniejsze z całej tej listy zadań) 

Muszę również cały czas pamiętać jakie są moje najważniejsze cele (czyli: nauka, związek, odchudzanie) i na nich właśnie się skupiać najbardziej. Czasami bowiem robię mnóstwo błahych rzeczy, a odkładam te priorytetowe. 


Mam nadzieję, że najbliższy tydzień będzie równie efektywny :) Wszystko, co robię jest mega męczące, dziś najchętniej przespałabym cały dzień (ale mam zajęcia na podyplomówce!). Jednak z drugiej strony, poczucie, że działam, że robię coś pożytecznego, jest bardzo satysfakcjonujące! 



poniedziałek, 19 listopada 2012

Co za dzień...

Niedawno wróciłam do domu po 11 godzinach pracy... Padam. Mieliśmy w ubiegłym tygodniu awarię systemu w pracy i teraz nadrabiamy zaległości, każdy może pracować ile godzin chce. Postanowiłam więc podreperować mój budżet i siedziałam do oporu. Jestem mega zmęczona, ale też zadowolona - wiem, że dobrze wykorzystałam ten dzień. Jaka odmiana po ubiegłym tygodniu!

Bardzo Wam dziękuję za komentarze pod moim poprzednim wpisem. Fakt, każdemu zdarza się gorszy okres, zgadzam się z Wami, ale i tak mam wyrzuty sumienia i jestem na siebie zła... Wniosek na przyszłość: jeden dzień totalnego lenistwa raz na jakiś czas jest spoko, nie ma czego przeżywać, ale muszę pilnować, żeby to moje lenistwo nie trwało dłużej niż 24 godziny. Jeden dzień! 

Stworzyłam dziś rano listę najważniejszych zadać na bieżący tydzień, jak łatwo się domyślić, głównie jest to nadrabianie zaległości:

1) zrobić i oddać zaległe tłumaczenie 
2) iść na wszystkie zajęcia w tym tygodniu
3) oddać książki do biblioteki
4) wypożyczyć część lektur na literaturę
5) nadrobić zaległości z rosyjskiego
6) skompletować wszystkie brakujące notatki z pozostałych przedmiotów
7) iść w czwartek na fitness
8) stosować codziennie mój plan pielęgnacji 
9) nie objadać się, gotować i jeść zdrowsze potrawy 
10) więcej pić 
11) posprzątać mieszkanie


sobota, 17 listopada 2012

Nic nie robię :/

To był chyba najbardziej nieefektywny tydzień ever :/ W sobotę byliśmy na weselu w naszym rodzinnym mieście (swoją drogą było to najfajniejsze wesele w moim życiu!), do Krakowa wróciliśmy dopiero we wtorek wieczorem. Mój chłopak w środę rano pobiegł do pracy, a ja zaspałam na pierwsze zajęcia, po czym stwierdziłam, że na następne już nie ma sensu iść. W czwartek i piątek również nie chciało mi się iść na zajęcia. Strasznie mi się nie chciało, nie byłam ani razu, generalnie nawet nie miałam ochoty wychodzić z domu, byłam tylko w pracy. Przesiedziałam więc pół tygodnia czytając pierdoły w necie! Oszukiwałam siebie, że zajmę się w tym czasie czymś pożytecznym, np zaplanuję sobie życie, ułożę priorytety lub zmotywuję się do działania, aby takie kryzysy się nie powtarzały. Oczywiście nic nie zrobiłam. 

Już naprawdę nie mam czasami do siebie siły. Dlaczego tak bardzo mi się nie chce? Dlaczego jestem taka zmęczona? Wszystko co chciałabym zrealizować w życiu  odkładam w bliżej nieokreśloną przyszłość. Porażka. 

Potrzebuję jakiegoś kopa, żeby ktoś mną potrząsnął... 

sobota, 3 listopada 2012

Gdzie chcę być 1 grudnia?

...czyli plany listopadowe... inaczej!


1 grudnia zamierzam świętować (niecały) miesiąc niejedzenia słodyczy, a także miesiąc bez obżerania się (chcę jeść a nie żreć!). Będę dumna z tego, że dzięki mojej silnej woli, a także odpowiedniej motywacji udaje mi się panować nad słabościami. Zdrowszy tryb życia przełoży się oczywiście na lepszy wygląd, oprócz tego będę regularnie dbać o siebie, więc już w ogóle będę piękna :P Na dodatek, kupię sobie jakiś wystrzałowy ciuch i oddam dług mojej mamie, ponieważ otrzymałam w listopadzie premię w pracy. Mam już wybrany temat licencjatu i zebraną literaturę, więc od grudnia zacznę pisać. Przez listopad systematycznie uczyłam się rosyjskiego, nadrobiłam również wszystkie zaległości z innych przedmiotów na studiach. Cały czas będę wyrabiam w sobie nawyk codziennego czytania książek, dzięki czemu bez problemu zaliczę wszystkie lektury na studiach, a w styczniu zdam egzamin z literatury. 1 grudnia będę również wspominać cudowną imprezę jaką zorganizowałam w połowie listopada i na której tańczyłam moją ukochaną salsę (kroków nauczyłam się na zajęciach, na które chodziłam w każdy czwartek). Poza tym, zrobię listę plusów jakie dało mi ograniczenie siedzenia przed komputerem, które praktykowałam w listopadzie. Na koniec stwierdzę, że nie zmarnowałam tego miesiąca, rozwijam się, działam i jest fajnie! 

Tak ma wyglądać moje podsumowanie listopada! Nie będę za miesiąc mieć wyrzutów sumienia i złościć się z powodu mojego lenistwa. Nie tym razem!!!!


Od przyszłego tygodnia na blogu będzie się pojawiać wiele różnego rodzaju podsumowań: weekendu, tygodnia, danego projektu. Wszystko to będzie miało oczywiście na celu zmotywowanie mnie do działania, do korzystania z życia, do nieodkładania obowiązków na potem. Mam przeczucie, że listopad będzie w jakimś stopniu przełomowym miesiącem dla mnie :) Mam nadzieję, że dam radę! 

czwartek, 1 listopada 2012

Podsumowanie października i kilka refleksji

Moje październikowe plany i ich realizacja są TU

Generalnie jest progres, gdyż obroniłam się i zaczęłam studia podyplomowe - to było dla mnie na pewno najważniejsze. Ale w sumie to nie wymagało żadnych dodatkowych wysiłków: magisterkę napisałam we wrześniu, obrona była formalnością, a w przypadku drugich studiów, to formalności załatwiałam również wcześniej, teraz po prostu poszłam na zajęcia. Czyli nie napracowałam się za bardzo.

Większości "drobniejszych" postanowień nie zrealizowałam, bądź tylko częściowo. Jestem na siebie zła, gdyż tak naprawdę byłam w październiku kompletnie niezorganizowana. Niby doskonale wiedziałam co mam robić, jakie mam obowiązki i kiedy mam je wykonywać. Ale jakoś nie poszło :/ Mam wrażenie, że tkwię w miejscu, bo zajmuję się jakimiś błahymi sprawami, zamiast się rozwijać.

Brakowało mi motywacji, to pewne. Poza tym, ciągle byłam zmęczona, chociaż nie miałam się czym zmęczyć! Niby bardzo chcę studiować, pracować, dbać o siebie i mój związek, ale czasami miałam takie chwile, że było mi to wszystko zupełnie obojętne i nie widziałam sensu jakiegokolwiek działania w tych sferach. Odpalałam wtedy komputer w poszukiwaniu motywacji, czytałam różne artykuły, setki wpisów na blogach, a kończyło się na czytaniu totalnych głupot w sieci, i tak mijał mój dzień.

Potrzebuję zmian, zapału, konsekwencji, działania! Bardzo chcę się rozwijać, ale spadki motywacji rozwalają mi wszystko.

Aby walczyć z moim lenistwem (bo chyba to jest największy problem, jestem bardzo ambitna i cholernie leniwa, poza tym, jestem chyba perfekcjonistką, więc jeśli czego nie będę mogła zrobić idealnie, to wcale się za to nie zabieram) zamierzam, przede wszystkim, zrobić sobie listę motywującą. Chcę wypisać wszystkie powody, dla których warto robić to, co robię, marzenia jakie uda mi się spełnić dzięki moim obecnym wysiłkom itp. Mam nadzieję, że to zadziała i w chwilach zwątpienia przeczytanie tej listy da mi chociaż małego kopa do działania. Oprócz tego, chcę znacznie ograniczyć czas spędzany przed komputerem. Siedzenie w sieci psuje mi wszystko, bo nie robię nic pożytecznego, niczego się nie uczę, nie rozwijam się, a tylko nieustannie się relaksuję :/